Pora roku: Lato
Temperatura: 27 C℃
Nowi mieszkańcy: Salvatore
Stan Betelgezy: Nie wybuchła.

Widzisz przed sobą leśną ścieżkę, wyścieloną ściółką. Przez nią przebijają się fantazyjne kwiaty, o rożnych barwach i towarzyszą Ci w podróży.
Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej...

NOWINKI

Gratulacje Scyciu! Twoje miejsce zostało dodane do oficjalne mapy HOFS.

Stado Herd of Forest Spirits. Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej... Wstąp do świata fantasy. Blog RPG Play By Comment PBC

Dream of Sheep


Little light shining
Little light will guide them to me
My face is all lit up
My face is all lit up
If they find me racing white horses
They'll not take me for a buoy.
Kate Bush - And Dream of Sheep


Tej nocy polanka, wyglądała wręcz idyllicznie. Skąpana w blasku księżyca i lekkiej mgle wydawała się unosić w nicości, magicznie unoszona przez korzenie Pradawnej Sosny. Jedyną rzeczą, która przerywała błogą ciszę były pojedyncze pohukiwania sów oraz chrapanie pozostałych mieszkańców krainy zwanej HOFS.

Głośne parsknięcie, które nagle przerwało tą ciszę mogło równie dobrze być uderzeniem pioruna. Nim Candy otworzyła oczy stała już na baczność, oddychając głęboko i zdała sobie sprawę, że to jej własny, niespokojny oddech musiał ją obudzić. Chociaż, nie… To nie oddech ją obudził.

Obrazy senne powróciły jak żywe i Candy zrobiłaby wszystko by o nich zapomnieć. Ten ból, smutek, poczucie bezradności… Siwa klacz nie poznała tych uczuć tak dogłębnie nawet podczas swego starcia z Bogiem Kowadeł. Ten sen, nie był zwykłym koszmarem i tego była absolutnie pewna. W jej podświadomości równie jasno co wspomnienie cierpiących zwierząt widniał jasny cel. Na swój dziwny, magiczny sposób Stefan już nie raz zdawał się komunikować z obrońcami swej polanki, jednak ta wiadomość była dla klaczy czymś kompletnie nowym.

Wiedziała, że musi działać. Nie mogła zwlekać ani sekundy. Ruszyła galopem w stronę jaskini w której nocowała jej przyjaciółka.

- Scy! Scyciu! - Zarżała wpadając na kamienną posadzkę wilczej kwatery. Tak samo, jak w jakiś niewyjaśniony sposób wiedziała, że sen nie był jedynie koszmarem tak samo była absolutnie pewna, że ruda wadera doświadczyła przed chwilą tej samej wizji.

- Musimy im pomóc… - Wydusiła z trudem siwa i posłała waderze długie, smutne spojrzenie. Takiego poczucia bezradności i złości na świat nie czuła od czasu inwazji tych diabelskich Trufli.


Scycia oczywiście również miała dokładnie taki sam sen. Sen przygnębiający jak nic innego dotąd. Sen tak intensywny i realistyczny, że ruda obudziła się z łzami w niebieskich ślepiach, które nigdy wcześniej nie widziały tak wielkiego okrucieństwa.

Ba, jej mózg nawet nie potrafił wyobrazić sobie czegoś równie strasznego.

Usiadła i jeszcze nie do końca przytomna spojrzała na swoje własne, rdzawe łapy. Zaczęła drżeć na całym ciele. Kilkukrotnie mrugnęła, jakby mają nadzieję, że to pomoże jej w pozbyciu się obrazów, które zobaczyła i właśnie wtedy w jaskini pojawiła się siwa klacz. Wilczyca strzygnęła uchem i spojrzała na Candy.

- Masz całkowitą rację. - Scycia skinęła łbem i wstała z miejsca. Jej łapy wciąż drżały. - Musimy im pomóc, musimy to zrobić. Dwunogi tym razem przesadziły. - powiedziała pewnie, chociaż miała wrażenie, że zaraz znów sierść dookoła jej oczu będzie mokra. 

Zacisnęła więc mocno kły i z zaciętą miną ruszyła przed siebie.

Minęła Przyjaciółkę i usiadła na skraju swojej jaskini, spojrzeniem omiatając całą Polankę. Oczywiście, na samym końcu utkwiła wzrok na Stefanie Sośnie i westchnęła głośno, po chwili odwracając się w stronę siwej. - To co? Masz jakiś plan jak możemy zacząć? Dlaczego Stefan pokazał nam to akurat teraz? I czemu nikt inny się tu nie zjawił? - zastanowiła się na głos i otuliła się swym puszystym ogonem, jakby chciała dodać otuchy samej sobie.


"I czemu nikt inny się tu nie zjawił?" dopiero kiedy usłyszała te słowa wypowiedziane na głos siwa zrozumiała co najbardziej niepokoiło ją w tej całej sytuacji. Nie był to sam smutek, złość czy jakiekolwiek inne uczucie, które obudził w niej sen zesłany przez Stefana, ale ta niepodważalna pewność, że śnił się on tylko jej i Scyci.

    - Nie wiem… - Odparła smutno, choć w głowie pojawiła się jej myśl, że to ona i ruda wadera były ze Stefanem od samego początku, one pamiętały plagę truflową, beztroskie początki pod wodzą Pirit, one nie opuściły terenów stada ani na chwilę, nawet kiedy sprawy wyglądały tragicznie. Jakby nie patrzeć, więź która łączyła je dwie z Pradawną Sosną była najsilniejsza.

Candy nie była istotą, którą łatwo było wystraszyć albo w jakikolwiek sposób naruszyć jej pogodny nastrój.

    - Gdyby tylko mógł, gdyby tylko wiedział… Jestem pewna, że Stefan pokazał nam ten sen najszybciej jak tylko mógł. Coś się musiało wydarzyć co pozwoliło mu znaleźć te biedne zwierzęta… - Wyrzuciła z siebie ciągiem siwa i zawiesiła wzrok na skąpanej we mgle polance, widocznej przez wejście do jaskini. Mgła zrobiła się na tyle gęsta, że polanka wydawała się unosić na obłoku.

Wiem jedno… To chyba pora odwiedzić Dziamdziaka.


- Wspaniały pomysł! Dziamdziak na pewno będzie wiedział, co powinnyśmy teraz zrobić. Albo przynajmniej od czego zacząć. - Scycia wyraźnie ucieszyła się na propozycję Candy i machnęła wesoło ogonem, a mgła która zaczęła wdzierać się już powoli do jaskini zafalowała pod wpływem jej ruchów.

Wilczyca skinęła łbem w stronę otaczających Polankę drzew, sugerując Siwej, aby ta poszła za nią i sama ruszyła w stronę skraju ich głównej siedziby.

Noc była cicha i wilgotna. Sowa, która wcześniej pohukiwała teraz gdzieś zniknęła, wyraźnie nie spodobało jej się, że ktoś jeszcze nie spał i zapewne  poleciała hukać gdzieś indziej. Jedynymi dźwiękami były dźwięki kroków konia i wilka, które zmierzały do swojego sennego przyjaciela. W końcu skoro wskazówki dostały we śnie, to na pewno Dziamdziak musiał mieć z tym coś wspólnego.

- Jak myślisz, co się teraz stanie? - zagadnęła Scycia podczas ich podróży w stronę miejsca, gdzie zazwyczaj przesiadywał Dziamdziak. - Jak możemy pomóc tym wszystkim zwierzętom? Nie mamy aż tyle miejsca w lesie, aby wszystkich pomieścić. - zastanowiła się na głos i zmarszczyła brwi, ponieważ do jej głowy powróciły obrazy ze snu. Spojrzała na swoją Przyjaciółkę i uśmiechnęła się na widok jej sierści otulonej przez mgłę. Widok zamglonej Candy (która swoją drogą sama wytwarzała mgłę) był wręcz komiczny. - Hej, prawie cię nie widać! Zlewasz mi się z otoczeniem. Coś jest nie tak, nigdy nie widziałam aż tak gęstej mgły... Jakby ktoś specjalnie utrudniał nam robotę.


Candy nie trzeba było specjalnie motywować do działania. Ochoczo ruszyła za swoją przyjaciółką żwawym krokiem przemierzając senną polankę. Dłuższą chwilę milczała, kompletnie zagubiona w przygnębiających myślach. Zadanie, które powierzył im Stefan zdawało się być najtrudniejszym jakie kiedykolwiek podjęły... Candy nie należała do istot, które łatwo było wystraszyć - jej mały móżdżek zdawał się nie posiadać żadnej innej funkcji poza bezpodstawnym optymizmem. Jednak tym razem nie chodziło o nią, ani nawet o HOFS... Słowa Scyci przywołały ją do rzeczywistości.

- Spokojnie, jak zabraknie miejsca to upchniemy je wszystkie na Twojej prerii.- Uśmiechnęła się zadziornie do swej przyjaciółki, nawiązując do wcale nie lepszego stanu Scyciowego móżdżku. Po tym uśmiechu było już łatwiej.

- Nie mam pojęcia co się stanie, ale jesteśmy w tym razem. To wystarczy, żebyśmy dały radę.- W słowach siwej nie było cienia wątpliwości. -Hej, może uda Dziamdziakowi uda się zbydować dla nich schody z tej mgły i chmurek? Albo wyrosną ze Stefanowych szyszek?

Zgadywanie różnych dziwnych scenariuszy pomogło jej utrzymać dobry nastrój, podczas kiedy nasze bohaterki rozpoczęły podróż w głąb lasu. 

- Jesteś pewna, że wiesz gdzie znaleźć tego Dziwniaka? Z naszej dwójki to tylko Ty go spotkałaś... - Zmieniła po chwili temat Puszka, która nie mogła powstrzymać wrażenia, że już długo kręciły się po lesie a czas naglił.


- Preria to wcale nie taki głupi pomysł. - powiedziała na głos Scycia, ale zaraz później zmarszczyła brwi, gdyż do jej rozumku dotarło, że jednak może wcale nie jest taki dobry. - Ale będzie mnie na pewno mocno bolała głowa, gdy wszyscy będą tam wchodzić przez moje uszy. - westchnęła, jednak po chwili pomyślała, że ból głowy będzie niczym w porównaniu z uczuciem podarowania nowego domu każdemu potrzebującemu zwierzęciu.

- O tak, doskonale wiem gdzie możemy go znaleźć. Myślę, że nawet się nas spodziewa, skoro tej mgły ciągle przybywa. Spójrz. - wskazała pyskiem w stronę oddalonych skał, nad którymi wznosiła się wyraźnie oddzielona od mgły, gęsta chmurka. - Wydaje mi się, że siedzi właśnie tam. - powiedziała i zerknęła na Siwą, która maszerowała tuż obok niej.

- Hej, Dziamdziak! Nie chowaj się tak, zejdź i nam pomóż! - krzyknęła, gdy obie hofsowiczki dotarły do wysokich skał. Nie było opcji, żeby same weszły na Szczyt, a już na pewno nie Candy z tymi swoimi lśniącymi kopytkami. Ruda nie mogła pozwolić, żeby jej towarzyszce cokolwiek się stało. A jak wiadomo, konie lubią robić sobie krzywdę w nóżki...
Scycia po raz kolejny spojrzała na Przyjaciółkę i wzruszyła barkami, po czym usiadła i zadarła głowę do góry, wyczekująco patrząc się na stromą ścianę skalną, znad której wystawał kawałek gęstej chmurki. - Wiem, że tam jesteś. Wiem, że Stefan też dał ci zadanie. - mruknęła, bo doskonale wiedziała że Dziamdziak nie jest zbyt towarzyski. Zdecydowanie stworzenie to ma jakąś fobię społeczną, skoro nikt wcześniej poza Scy go nie widział. - Nie bój się Puszkina, nie zjadła w całości i właściwie to moglibyście być krewniakami. Ona umie fotosyntetyzować i w ogóle to też otacza ją mgła. - zaśmiała się i puściła oczko do Candy, a tymczasem gęsta chmurka z Dziamdziakiem na grzbiecie (?) stopniowo obniżała się w ich stronę.

Dziamdziak ukazał swe oblicze tuż przed klaczą i wilczycą, wyszczerzył się do nich i pomachał w stronę Candy, wyraźnie onieśmielony jej białym blaskiem. Scycia posłała mu łobuzerski uśmiech i stanęła na cztery łapy. - No myślałam, że nie zejdziesz. Czy wiesz jak nam pomóc? - zapytała swojego sennego przyjaciela, a on zszedł ze swojej chmurki i założył ręce na piersi.
Wyglądał przekomicznie. Był w końcu stworzeniem sennym, teoretycznie powinien istnieć jedynie w snach Hofsowiczów, ale sytuacja wymagała, aby jego postać uzyskała również formę fizyczną. Szara skóra pokryta kolorowymi włoskami, długie, chude kończyny, humanoidalna postawa, tęczowe ubranie, skórzane trzewiki, czarne niczym węgielki, okrągłe duże oczy i szpiczaste uszy to tylko kilka z charakterystycznych cech Dziamdziaka. Wyglądał trochę niczym mały człowieczek, trochę niczym małpka, trochę niczym kolorowo-tęczowy Smigol. Był jednak o wiele ładniejszy niż Smigol.
Jego głosik brzmiał jak głosik dwuletniego dziecka, które dopiero co uczy się mówić.
- Zdecydowanie musimy otworzyć portal. Jak inaczej chcecie sprowadzić tu wszystkich? To niemożliwe bez jednego konkretnego tunelu w czasoprzestrzeni. Czy wy serio nic w głowach nie macie? - zagadnął i pokręcił głową. - Niczego was Stefan nie nauczył?


Czegokolwiek spodziewała się Siwa… To nie było to. Kiedy mały człowieczek wyłonił się z mgły jadąc na chmurce do złudzenia przypominającej baranka, Candy musiała mocno powstrzymywać się od śmiechu.

To był ten mistyczny, senny stwór który przetransportował Scycię do innej rzeczywistości i sprowadził do Armię na tereny HOFS? No chyba nie… Candy łypała na Dziamdziaka z uniesioną jedną brwią, ewidentnie wątpiąc by tęczowa postać mogła im pomóc. Cóż to była za ironia, biorąc pod uwagę, że Candy sama nie wzbudzała zbyt dużego autorytetu swoją posturą kucyka pony.

Kiedy dziwaczne stworzonko naskoczyło na hofsowiczki, oskarżając je o nieuctwo klacz szybko pożałowała swojego zuchwalstwa. Skuliwszy uszy zerknęła nieśmiało na Dziamdziaka.

- W mojej głowie jest tylko cyjanek a u niej Preria.- Przyznała głosem dziecka, przyłapanego na wykradaniu słodyczy z szafki.  -Ale portal brzmi jak wyśmienity plan!

Na pysku Candy pojawił się nieśmiały uśmiech. Może… Może jakoś uda im się wykonać to zadanie! Przy pomocy magicznego Dziamdziaka i wsparciu Stefana. Jak cokolwiek mogłoby pójść nie tak.

- Zdecydowanie musimy mieć otwarty tunel czasoprzestrzenny, ale  żeby to zrobić potrzebujemy miejsca emanującego olbrzymią ilością energii, najlepiej kinetycznej lub magicznej. Inaczej otwierając portal i przepuszczając przez niego tak dużą ilość istot, możemy niechcący stworzyć czarną dziurę i… zniszczyć HOFS, Stefana i wszystko co kochamy. Problem jest taki, że w okolicy HOFS nie ma żadnego dużego wodospadu. Może gdybyśmy udali się na pustynię… Tam znajduje się dużo starożytnych świątyń. Ale to strasznie daleko… Te zwierzęta będą wykończone i podróż przez pustynie to może być dla nich za dużo.- Candy zaczęła wrzucać z siebie słowa w zaskakującym tempie. Spoglądała co chwilę na Dziamdziaka, który z zadowoleniem kiwał głową, ewidentnie zgadzając się ze wszystkimi zgłaszanymi przez klacz uwagami.

- Scy? - Zagadnęła po chwili klacz, przenosząc wzrok na swoją rudą przyjaciółkę.


Scycia spojrzała na coraz bardziej zdziwioną Siwą (która ledwo co powstrzymywała się od śmiechu! Co za tupet...) i poirytowana zmarszczyła brwi. Nie sądziła, że Puszkin tak zareaguje na widok sennego stworka, którego dane jej było widzieć na dodatek pierwszy raz w życiu. Właściwie to czego innego Candy spodziewała się po imieniu Dziamdziak?
Odchrząknęła i tymczasowo zostawiła ten temat, nie chciała wypominać klaczy jej zachowania przy głównym zainteresowanym. Postanowiła zająć się tym później, w końcu mieli dużo ważniejsze problemy na głowach.
Gdy Dziamdziak wspomniał o portalu, nad głową Scyci pojawiła się minka numer 0 i po raz kolejny przysiadła na zadku ze zdumienia. Ale jak to portal? Gdzie? W jaki sposób? W głowie wilczycy kłębiły się myśli, których jej mózg nie potrafił za bardzo ogarnąć.

Gdy Candy zaczęła wypluwać z siebie słowa z prędkością światła, ruda otworzyła szeroko oczy i nie była w stanie wydusić z siebie żadnej sylaby, bo jej przegrzany mózg nie przyjmował już natłoku informacji. Czarna dziura? Energia kinetyczna? Magiczna? Magiczna to może i jeszcze, ale...
Nagle Rudą olśniło. Machnęła ogonem i z nadzieją w oczach zerknęła na swoich towarzyszy.
- Znam takie magiczne miejsce, którego nigdzie indziej nie ma w HoFS. Niedawno Stefan udostępnił nam do niego wejście, może to był jakiś znak? Chodzi mi oczywiście od podziemia. Jak się tam tylko zejdzie to czuć magię na kilometr. No i jest tam wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich zranionych istot. Przecież nawet nie udało nam się określić granic tego miejsca. - rzuciła podekscytowana i uznając swój własny pomysł za niezwykle wybitny, okrążyła chmurkę Dziamdziaka i popchnęła ją trochę nosem. - Szykuj większą chmurkę, bo musimy szybko wrócić na Polankę, a z koniem to się na tej małej nie zmieścimy. - powiedziała i wskoczyła na grubego baranka stworzonego z pary wodnej i wyszczerzyła się do Siwej, której mina musiała być w tym momencie wybitna. - Tylko jak my na brodę Stefana otworzymy portal?

❦ ❦ ❦

Część 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

©Technologia blogger. Credits
Współpraca