Witam wszystkich
*podchodząc do stada pochylił łeb ku dołowi, unosząc kufę do pozycji neutralnej uważnie przyglądał się każdej z postaci* Pozwólcie, że się przedstawię.
Imię: Salvatore
Wiek: Nieistotne
Płeć: Samiec
Charakter: Rozważny, Spokojny, Zdyscyplinowany, Pomocny (dla rodziny i przyjaciół zrobi wszystko bez wachania) Uprzejmy, Ironiczny
Wygląd:

-Nazwę Cię Salvatore, a wszyscy będą Cię znać jako Syn nocy.
Mijały tygodnie, miesiące a ja stawałem się coraz starszy. Regularnie „wpraszałem się” na polowania spotykając się z dezaprobatą ze strony innych wilków które straszyły mnie mówiąc, że skończy się to raportem u Ojca który był bardzo surowym aczkolwiek szanowanym przez to przywódcą. Nietolerował niesubordynacji i zawsze wymierzał najsurowszy wymiar kary.. Banicja ze stada. Pewnego dnia gdy ledwo pierwsze promienie wiosennego słońca wznosiły się nad horyzontem, poczułem ostre zębiska zaciskające się na moim karku, warknąłem niezadowolony z zaistniałej sytuacji, lecz w odpowiedzi usłyszałem tylko ciepły ojcowski śmiech. Stawiając mnie na ziemi uniósł lekko jedną brew ku górze wskazując subtelnie nosem miejsce u jego boku bym dotrzymał mu towarzystwa w drodzę nad strumień. -Nadszedł czas na Twój przydział Synu nocy.. -Basior mruknął pod nosem skupiając pełną uwagę na Samcu który stał przed nami.
~Panie, Synu nocy -Wilk pochylił łeb lekko w dół oczekując aż mój Ojciec zabierze głos.
-Maveric przyjacielu pragnę przydzielić mego Syna do Skrytobójców.
~Oczywiście Sullivan’ie, wszystko dla Ciebie i Twoich bliskich. -Samiec spoglądając na mnie zagarnął mnie ogonem i poprowadził w odosobnione miejsce które stało się moim drugim domem.
Czas leciał nieubłaganie, a ja rosłem w sile, stawałem się sprytniejszy, szybszy i wytrzymalszy. Ból stał się moim najlepszym przyjacielem, rany które nie miały czasu się goić. Przez okres w którym byłem szkolony na Skrytobójce moje życie bardzo się zmieniło, zacząłem regularnie brać udział w walkach które organizowaliśmy by wyłonić „najlepszego”. Oczywiście pojawiła się tez Keylin, mistrzyni Ironi bez której nie wyobrażam sobie mojego życia.. ~Salv uważaj!! -Wadera warknęła w moją stronę głośno obnażając kły w frustracji. Cofnąłem się lekko przysiadając na ziemi by sekundę później poszybować w górę, biorąc solidny zamach łapą uderzyłem nią oponenta który ogłuszony padł na ziemię... Keylin podbiegła do mnie z lekko szyderczym uśmiechem. ~Wiesz, jeśli kiedyś dadzą radę tak nastawić Ci ten koślawy pyszczek to może dam się zaprosić na jakieś polowanie? -Mruknęła unosząc dumnie kufę do góry. ~Key ja w życiu bym Cię nie zaprosił na polowanie ponieważ już nigdy byśmy tutaj nic nie złapali -Zaśmiałem się głośno spoglądając na Samice która wyglądała tak jakby spotkała swojego największego wroga. Zwracając łeb w stronę centrum watahy dostrzegłem zbiorowisko formujące się przy grocie moich rodziców.
C.D.N
(Witamy w HOFS! Bardzo miło się czytało Kartę Postaci i z zaciekawieniem będę czekać na kolejne części historii Salva. No i oczywiście Candy, Marfrycy i Armia oferują się do wątków.)
OdpowiedzUsuń(Witam na Polance! FruFru, filozoficzny kamień z inteligentnym lecz nie mówiącym cieniem oferują się do wątków :) )
OdpowiedzUsuńSiwa klacz stanęła na skraju polany, wyciągając leniwie łeb w stronę słabego, zimowego słońca. Stała tak dobrą chwilę, być może chcąc upozorować, że zjawiła się tutaj przypadkiem i wcale nie zamierzała przeszkadzać Salvatore'owi w jego codziennych praktykach.
OdpowiedzUsuńCiekawość, była jednak tym krokiem do piekła, który Candy postawiła już wieki temu. Po chwili ciszy sapnęła głośno po czym ruszyła miarowym stępem w stronę wilka.
-Całkiem przyjemny poranek, nieprawdaż?- Zagadnęła uprzejmie i skinęła łbem, powodując, że otaczająca jej postać delikatna mgła zakłębiła się.
/ Candy
Klacz uśmiechnęła się machinalnie słysząc odpowiedź. Choć wiodła żywot szpiega, nie miała w zwyczaju owijać swych intencji w bawełnę, kiedy nie wymagała tego potrzeba.
OdpowiedzUsuń-Przyłapałeś mnie.- Odparła basiorowi i poruszyła lekko barkami, jak gdyby chcąc przyznać się do winy.
-Jesteś już z nami od jakiegoś czasu, Salvatorze, a ja w dalszym ciągu nie miałam okazji zająć Ci choć trochę czasu. Nie biorę Cię tutaj do spowiedzi, po prostu jestem ciekawa jak się odnajdujesz na naszej Stefanowej Polance.- Na pysku klaczy zagościł radosny wyszczerz, który musiał wyglądać nad wyraz niepoważnie gdy klacz przekrzywiła nieco łeb by z zaciekawieniem zlustrować samca wzrokiem.
/ Candy
Oczy Candy błysnęły wesoło, kiedy usłyszała, że może zajmować basiorwi dowolną ilość czasu. Zapewne, gdyby nie znajdowali się w tej chwili na polanie sami to jakaś współczująca istota uświadomiłaby Salvatore'a jak nierozsądnym pomysłem jest zapraszanie Candy do zajmowania komuś czasu.
OdpowiedzUsuń-Wystarczy Candy. Choć nawet pełnym imieniem mało kto się tutaj do mnie zwraca.- Przyznała klacz. Strzygnęła uchem słysząc odpowiedź basiora po czym podeszła parę kroków bliżej, podczas kiedy jej oczy zatrzymały się na sylwetce olbrzymiej sosny rosnącej na środku polany.
-Tak... Jest w tym miejscu coś, co sprawia, że łatwo poczuć się jak w domu. Większość uważa to za magię Stefana, ale mój racjonalny umysł na swoje własne poglądy w tej sprawie.- Wyjawiła z lekkim uśmiechem. -Szczerość to wielka cnota.- Zawtórowała jeszcze słowom wilka w dalszym ciągu wlepiając liliowe ślepia w sosnę.
/ Candy