Pora roku: Lato
Temperatura: 27 C℃
Nowi mieszkańcy: Salvatore
Stan Betelgezy: Nie wybuchła.

Widzisz przed sobą leśną ścieżkę, wyścieloną ściółką. Przez nią przebijają się fantazyjne kwiaty, o rożnych barwach i towarzyszą Ci w podróży.
Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej...

NOWINKI

Gratulacje Scyciu! Twoje miejsce zostało dodane do oficjalne mapy HOFS.

Stado Herd of Forest Spirits. Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej... Wstąp do świata fantasy. Blog RPG Play By Comment PBC

2. Padam, Padam




Siwa klacz zatrzymała zmartwione spojrzenie swych liliowych ślepi na młodym wilku. Wychudzony, brązowy szczeniak nie mógł mieć więcej niż kilka miesięcy. Jego ślepia pobłyskiwały jeszcze błękitem, który uwydatniał się jeszcze bardziej przez jego łzy. Coś w siwej klaczy buntowało się z całej siły przed uczuciami, które wywoływała ta sytuacja.

Czemu musiała go w ogóle spotykać w czasie wyprawy do Dziury? Czemu musiał ciągle wpadać w tarapaty i potrzebować jej pomocy? I czemu, o czemu musiał wsadził łapę w te przeklęte sidła.

Młody chyba zauważył wewnętrzne rozterki klaczy i posłał jej tylko zrezygnowane spojrzenie. Ich oczy spotkały się na chwilę i ten okropny smutek emanujący od młodego w końcu wygrał z lepszym rozsądkiem klaczy.

- Wyciągniemy Cię stąd, nie martw się. - Zapewniła. Niestety ciężko było manipulować złożonymi narzędziami mając do dyspozycji jedynie cztery kopyta i mało chwytny język i Candy musiała znaleźć jakiś sposób na zniszczenie pułapki. Siwa zaczęła się uważnie przyglądać ich otoczeniu. Wcześniej była tak zaoferowana spotkaniem Pete'a, że nawet nie zwróciła uwagi na to gdzie się dokładnie znajduje.

Ze zdziwieniem uświadomiła sobie, że znajdują się na skraju terenów Stada Leśnych Dusz. Spora, podtopiona polana wypełniona była zapachem pobliskich bagien a las po drugiej stronie sprawiał wyjątkowo ponure wrażenie. Candy wiedziała, że jej stado nie podchodzi aż tak poważnie do obrony swoich terenów... Jednak mieszkańcy Dziury mieli ostatnio wiele powodów by mocniej strzec swoich granic.

- Powiedz mi, Pete. Co Ty właściwie robiłeś w tym miejscu? - Zagadnęła niby mimochodem klacz, obchodząc miejsce w którym znajdowały się wnyki. Jej spojrzenie przeskakiwało z bagna, ku polanie na której się znajdowali i z powrotem.

- Co Cię to obchodzi, Widmo. - Parsknął przez łzy młody wilczek.

- Obchodzi, bo zastanawiam się, które z nas będzie w większych tarapatach jak znajdzie nas tutaj Kos. Jeśli uciekałeś z Dziury musisz mi powiedzieć. - Odpadła Candy. Klacz oddaliła się nieco od młodzieniaszka, zatrzymując przy niepozornym krzaku. Fakt, że chwilowo nie patrzyła na młodego dał mu wystarczająco dużo odwagi, by wydusił z siebie prawdę.

- Tak, chciałem uciec z Dziury. Nie zniosę tego miejsca, nie chcę być marionetką Kosa i jego Magów. Zostanę szpiegiem a nie złodziejem. - Wykrzyczał wręcz wilczek, niemal oburzony, że klacz skubie sobie krzaczek zamiast zwracać na niego uwagę.

I wtem poczuł, że pętla wokół jego nogi w końcu się rozluźniła. Pisnął radośnie i pospieszył złapać metalowy sznur w zęby i ściągać go z zakrwawionej nóżki.

- No to mamy dwa problemy z głowy. A teraz jeśli pozwolisz, to musisz przestać płakać i mi zaufać. Dasz radę to zrobić? Nie mamy chwili do stracenia.- Zagadnęła siwa klacz, która wróciła do Pete'a i posyłała mu właśnie długie, poważne spojrzenie. "Widmo", jak Candy była zwana wśród jego stada nadal budziła w młodym  trochę lęku. Pokiwał w jej stronę głową.

Candy złapała go ostrożnie za skórę na karku i wsadziła sobie na grzbiet.

- Trzymaj się, Pete! - Rozkazała i ruszyła galopem na wskroś polany, tym samym pasem ziemi niczyjej, na którym niecały tydzień temu koczowała planując swoją ucieczkę z Dziury. I teraz miała uczynić dokładnie to samo, tylko z małym, zastraszonym i rannym pasażerem na swoim grzbiecie.

Znajdowali się już na granicy horyzontu, kiedy z bagnistego lasu wyłoniła się gromada wilków. Na czele grupy znajdował się czarny wilk o pomarańczowych, przenikliwych ślepiach. Jak gdyby kierowany jakąś magiczną widzą, jego wzrok nie zatrzymał się nawet na pustych wnykach. Spojrzał wzdłuż ziemi niczyjej, ku migoczącej na skraju widzialności chmurze mgły.

- Mamy ich ścigać? - Służalczy ton drugiego wilka zdawał się dodatkowo rozwścieczyć przywódcę.

Kos obnażył kły i warknął ostrzegawczo.

- Zostawcie ich... Upewnię się, że mały Pete dostanie nauczkę.




 1. Blue Bells, Warning Bells3. O szpiegostwie słów kilka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

©Technologia blogger. Credits
Współpraca