Pora roku: Lato
Temperatura: 27 C℃
Nowi mieszkańcy: Salvatore
Stan Betelgezy: Nie wybuchła.

Widzisz przed sobą leśną ścieżkę, wyścieloną ściółką. Przez nią przebijają się fantazyjne kwiaty, o rożnych barwach i towarzyszą Ci w podróży.
Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej...

NOWINKI

Gratulacje Scyciu! Twoje miejsce zostało dodane do oficjalne mapy HOFS.

Stado Herd of Forest Spirits. Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej... Wstąp do świata fantasy. Blog RPG Play By Comment PBC

3. O szpiegostwie słów kilka

 



Młody wilk rozpaczliwie zaciągał się powietrzem, przygwożdżony ciężarem, który niczym czarna dziura wysysała z niego życie. Młodzian darł łapami powietrze w ataku paniki chcąc wyzwolić się, zaatakować. Szanse były jednak przesądzone i gdy opuszczała go już wola żywota słyszał już tylko gardłowy śmiech nad swym uchem.
-Wrócisz do mnie, Pete. Wiem, że wrócisz. Skała nie może się zmienić.- Szeptał ów opływający smołą głos i po chwili ciężar na piersi malca zelżał odrobinę. Pomimo tego, że wilk wiedział co nadejdzie nie zdążył odwrócić wzroku.
Tuż przed nim zalśniły czerwonawe ślepia, o wzroku ostrym niczym dziób drapieżnego ptaka. Młodzian dopiero odczuł pełnię swego strachu, z rozpaczliwym piskiem zamknął oczy i zapadł się w senną nicość.

- Marfrycy! Marfrycy, obudź się.- Rozbrzmiał delikatny głos, kojarzący się z liliami. I po chwili wilk otworzył oczy spoglądając w inny rodzaj szkarłatu. Świtało już i rozjaśnione pierwszymi promieniami niebo mieniło się tysiącem odcieni pomarańczy. -Znów miałeś koszmary.- Stwierdził ponownie ten sam delikatny głos. Stwierdzenie tak błahego faktu świadczyło tylko o tym, że Candy była zmartwiona.
     -Wiem.- Młody dźwignął się z ziemi, ziewnął przeciągle stojąc na niepewnych nogach i spojrzał na towarzyszkę. Niewysoka, siwa klacz stała z łbem zwieszonym na wysokości jego pyska. Marszczyła przy tym zabawnie brwi przyglądając mu się dokładnie.
     -Znów to samo? Krzyczałeś jego imię.- Upewniła się jeszcze klacz chlastając powietrze ogonem.
     -Tak, znów Kos. Znów mi grozi.... Myślisz?- Zaczął nieporadne pytanie, lecz gwałtowne poruszenie się łba klaczy przerwało mu.
     -Pete... Mar. Ile razy mam Ci powtarzać, że nie można sterować snami innych. Jeśli chcesz to zabiorę Cię do Evanny i sama Pani Lasu Ci to wtedy potwierdzi.- Pete, albo raczej "Marfrycy" jak go nazywali dla własnego bezpieczeństwa wiedział, lecz nie zmieniało to jego absolutnego przerażenia starym, morderczym alphą stada, które pozostawiło go kiedyś na pewną śmierć w ludzkiej pułapce. Śmierć przed którą właśnie Candy go uratowała.
 

I tak mijało życie. Wychowywanie wilka okazało się dla Candy wyzwaniem, lecz podjęła się z radością. Klacz zawsze lubiła wyzwania, gdyby nie to nie stała by się przednim szpiegiem. Czasami jednak odnosiła wrażenie, że nie może wilczkowi zastąpić matki i liliowe ślepia zwężały się wtedy nieco wyrazie zatroskania.
Przełom nastąpił jednak znienacka. Dnia kiedy to Candy spotkała się ze starą, znajomą czarownicą, która słynęła z wyzyskiwania innych dla swego dobra. Chociaż Pete nie słyszał ich rozmowy widział po minie Siwej, że wieści nie mogą być dobre. Kiedy klacz przyzwała go do siebie po kolacji obawiał się najgorszego. Przydreptał do niej z podkulonym ogonem i Candy od razu wiedziała o co chodzi. Parsknęła rozeźlona na samą siebie, ale w litości nie owijała w bawełnę.
     -Jesteś dobrym szpiegiem, Marfrycy. Szybko się uczysz, ale dostałam zadanie które muszę wykonać sama.- Oczywiście, że musiała to być wyprawa do której zwykły wilk jak on się nie nadawał. Parsknął tylko.
     -Na ten czas zostaniesz ze Scytthe. Z Rudą u boku nie będziesz samotny.
     -Wolałbym z Tobą...- Mruknął mimowolnie czując jak zwilża mu się sierść pod oczami. Jego mistrzyni, jego siostra i niańka...Nie, nie chciał zostawać sam bez niej. Sam nie poradzi sobie z koszmarami.
     -Wrócę. Obiecuję.- Poprzysięgła tylko siwa a nieugięty wzrok liliowego ślepia okazywał nic poza pewnością siebie. Konwersacja była zakończona, a Pete'owi pozostawało jedynie wierzyć jej słowom i uczyć się.

2. Padam, Padam ⟷ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

©Technologia blogger. Credits
Współpraca