Pora roku: Lato
Temperatura: 27 C℃
Nowi mieszkańcy: Salvatore
Stan Betelgezy: Nie wybuchła.

Widzisz przed sobą leśną ścieżkę, wyścieloną ściółką. Przez nią przebijają się fantazyjne kwiaty, o rożnych barwach i towarzyszą Ci w podróży.
Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej...

NOWINKI

Gratulacje Scyciu! Twoje miejsce zostało dodane do oficjalne mapy HOFS.

Stado Herd of Forest Spirits. Przed sobą masz obszerną polanę nad którą góruje leciwa Sosna. To Twoja decyzja, Ty decydujesz czy tu zostaniesz, czy pójdziesz dalej... Wstąp do świata fantasy. Blog RPG Play By Comment PBC

Oh, memories.


- Gonisz! – zawołała Biała wilczyca i czym prędzej czmychnęła przed siebie, wcześniej uderzając swoją rudą towarzyszkę łapą w bok. Ruda przyzwyczajona do zachowań swojej przyjaciółki i do tego, że ta w każdej chwili potrafiła wymyślić im jakieś nowe, bardzo energiczne zajęcie, niewiele myśląc pognała tuż za nią.
W lesie wiosna zagościła już na całego. Drzewa i łąki zaczęły się zielenić, gdzieniegdzie nieśmiało pojawiały się pierwsze kwiaty. Ptaki ćwierkały radosnymi głosami, a dwie wilczyce, jedna zupełnie biała, druga ognisto ruda, biegły przez las zatracone w tej swojej szczeniackiej zabawie. Żadna z nich nie była już jednak szczenięciem od jakiegoś czasu.
- To nie fair, wzięłaś mnie z zaskoczenia! – wykrzyknęła Scy, która z wywieszonym jęzorem próbowała dogonić Attę. Była równie szybka jak ona, ale podczas gonitwy zaczęła za bardzo rozglądać się dookoła  i straciła kilka cennych sekund.
- Moja wina, że nie biegasz tak samo szybko jak ja? – Biała posłała jej łobuzerski uśmieszek i jako że nie patrzyła się akurat w kierunku, w którym biegła, wpadła z impetem w jakieś krzaki i nagle znalazła się na wielkiej, malowniczej polanie z ogromną sosną na samym jej środku.
Sekundę później zza krzaków wyłoniła się również i Scycia, która natychmiast zwolniła kroku i obrzuciła nowo poznane miejsce swoim błękitnym spojrzeniem.
- O jeny. – zdołała z siebie wydukać i zatrzymała się w miejscu. – Ale tu pięknie. Co to za miejsce? – zapytała się Atty, która dalej w głowie miała uciekanie i nie zauważyła, że jej koleżanka została w tyle.
- Nie mam pojęcia, jakaś polana. – Biała wzruszyła barkami i widząc, że nici z ich dalszej zabawy, wróciła w stronę Scytthe, która z ogromnym zafascynowaniem rozglądała się dookoła.
Ruda strzygła uszami w każdym kierunku, a w jej spojrzeniu z każdą kolejną mijaną sekundą malował się ogromny wyraz radości. Jej wzrok spoczął na chwilę na rozłożystej sośnie, która swoimi gęstymi gałęziami delikatnie chwiała się na wietrze. Poczuła jakieś delikatne ukłucie w klatce piersiowej, ale uczucie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Następnie Scy obejrzała jaskinię na drugim końcu tego magicznego miejsca i ruszyła przed siebie energicznym kłusem, jakby była w jakimś transie. W powietrzu dookoła niej widoczne były drobiny pyłu, które zawieszone w promieniach zachodzącego słońca sprawiły, że cała polana wyglądała jak z bajki. Mieniła się milionem złocistych punkcików, które były jakby zaproszeniem tej krainy pełnej magii. Otaczały one okolicę i gdy wadera poruszała się przed siebie, oblepiały one jej jedwabistą sierść, jakby chciały zatrzymać ją tam na zawsze.
- Nigdy nie trafiłam do tego miejsca. – wyznała i obiegła pień sosny dookoła, wesoło machając swoim puszystym ogonem. Atta, która była tuż za nią uniosła tylko brwi w wyrazie zdumienia i usiadła tuż pod gałęziami drzewa.
- Ja też tu nigdy nie byłam, ale masz rację. Całkiem tu ładnie. – wyszczerzyła się do przyjaciółki i już miała znów zachęcić ją do jakiejś zabawy, ale zauważyła, że ruda serio była całą tą polaną jakby zaczarowana.
Wtedy zza krzaków wyłoniła się pewna śnieżna pantera…


***

Ruda wspominała tamte chwile z uśmiechem na pysku. Lubiła wracać wspomnieniami do tego dnia, który zmienił całe jej dotychczasowe życie. Teraz, gdy samotnie już leżała pod pewną tajemniczą Sosną (obok której nadal widniała tabliczka z napisem UWAGA NA TRUFLE!),  poczuła ogromny smutek i ponowne ukłucie w klatce piersiowej. Uczucie jednak zniknęło niemal tak szybko, jak się pojawiło.
Kochała to miejsce nad życie. Było jej domem, jej sercem i nigdy, przenigdy nie potrafiła go opuścić. Dlatego też często błąkała się samotnie po tych terenach, jednak doskonale wiedziała, że nie jest tam jedyna. To miejsce kochali też inni, chociaż już tak często się tam nie widywali. Cóż, tereny HoFS były tak samo nieograniczone jak ich wyobraźnie i każdy miał swoje ścieżki, jednakże czasem jednak ponownie spotykali się na środku Polanki i wspólnie biesiadowali w cieniu rozłożystej Sosny.
Stefan jakby odczuwając to samo co Scycia, zachwiał się na delikatnym wietrze z cichym świstem. Ruda uniosła pysk ku jego zielonym gałęziom i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Nie martw się, Stefanie. Przecież cię tu samego nie zostawimy. Nigdy nie zostaniesz zupełnie sam. Też za nimi tęsknię i tęsknię za tamtymi czasami. – Zapewniła z słyszalnym w głosie przekonaniem i puściła Sośnie oczko. W odpowiedzi Stefan zgubił jedną z igiełek, która poleciała wprost na mokry nos wadery. Scy kichnęła głośno i wytarła sobie pysk łapą. – No, ja też cię kocham. – zaśmiała się melodyjnie i wróciła spojrzeniem do skraju polanki. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem. Zza chmur wyłoniło się zachodzące słońce, a delikatne drobinki pyłu rozproszone w powietrzu zamigotały złocistym blaskiem.


~Scytthe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

©Technologia blogger. Credits
Współpraca